środa, 6 lutego 2013

Efekt motyla - czyli pierwsza podróż do Paryża

   Dzis dopadła mnie zimowa depresja....to pierwsza w tym sezonie, i mam nadzieje, ze ostatnia. Po moim porannym spotkaniu z klientem, które potoczylo sie po prostu fatalnie, i okazalo sie calkowitym niewypalem, udalam się do "mojego" Sturbucks'a na Placu Odeon. Usiadlam sobie na tarasie ogródka, i popijając vaniliowa latte rozmiaru Venti wystawilam twarz na zimowe słońce. Siedziałam tak sobie, rozmyslajac nad sobą, nad swoim życiem, sukcesami, porażkami..... Nad tym jak malutkie i niewinne zachowania, decyzje, sytuacje maja wpływ na nasze życie.
   Idąc na dzisiejsze spotkanie, byłam pewna ze podpiszemy umowę ale niestety sprawy potoczyły się inaczej. Na dworcu okazało się, ze nie mam w torebce karty Orange (karta miesięczna na kolejkę i metro) Liliana!!!! Zanim zdążyłam kupić bilet w dystrybutorze, tradycyjnie już uciekł mi pociąg. Nastepny miał opóźnienie, a na Gare du Nord kolejny raz był problem z metrem lini 4. Dzięki "sprzyjajacemu" losowi dotarlam na spotkanie z ponad 20 minutowym spoznieniem, o którym nawet nie mogłam uprzedzić klienta gdyż w metrze nie miałam zasięgu!!! Mój poślizg czasowy, sprawił ze był on w bardzo złym humorze i już wiedziałam, ze jest po wszystkim.
  A więc siedziałam tak sobie sama, ze swoimi myślami, obserwowalam przechodniów zastanawiając się dokad idą, w jakim celu i czy ciągną rownież za sobą pasmo niepowodzeń. Mój wzrok zatrzymał się na młodej, może 17 letniej dziewczynie. Właśnie wychodziła z metra, wysoka, szczupła, zgrabna. Stanęła na rogu ulicy, wyjela z wielkiej torby iPhona i kartkę papieru na której miała zapisany adres.
I już wiedziałam kim jest, wystarczyło jedno moje spojrzenie, ta młoda i jeszcze niewinna twarz, zagubione spojrzenie, ogólny strach i niepewność. Wielka torba, w której znajdują się buty na wysokim obcasie, butelka wody mineralnej, kosmetyczka i inne skarby, ale przedewszystkim "książka" czyli tzw "book" Dziewczyna szukała castingu, który widocznie odbywał się gdzieś w okolicy. Zanim zdążyłam wstać i jej zaproponować pomoc, dwóch młodych francuskich studentów wymachiwalo rękoma na wszystkie strony i wysilalo się łamana angielszczyzna. Dziewczyna uśmiechnęla się do nich miło, podziękowała i poszła we wskazanym kierunku, a studenci stali .......wypatrzeni w jej oddalajaca się sylwetkę. Skąd była, ile ma lat, czy jeszcze miesiąc temu wiedziała ze tu będzie? Jak potoczy się jej życie, czy pozna francuskiego studenta, a może włoskiego lub amerykańskiego. A może jakiś przystojny Hiszpan zakreci jej w głowie, lub sympatyczny Japończyk skusi swoją egzotyka? Wątpię by tak na prawdę wiedziała co ja czeka, ale na pewno wsiadajac do samolotu w kierunku Paryża, wiedziała ze odmieni to jej całe życie..... :)

  Stres, stres i jeszcze raz stres. Paniczny strach, co to będzie, jak to będzie wszystko wyglądało, czy dam sobie radę, czy się spodobam. Jest rok 1998, Warszawa Okęcie a ja żegnam się z rodzicami i wsiadam do samolotu lini AirFrance w kierunku Paryża. Pamietam jak dzis, mialam na sobie jeansowe ogrodniczki, pomaranczowa! (o zgrozo!) podkoszulke i vansy. W portfelu mam 150 dolarów, pewnie cała pensja moich rodziców w tamtych czasach. Zero znajomosci języka francuskiego ale chociaż opanowany angielski (dziękuje mamo!)  Samolot był prawie pusty, wtedy latały 2 dziennie i nie było kompletu, teraz jest ich około 10 AF i LOTu razem, i zawsze zapkowane. Ale co tu się dziwić, bilet samolotowy kosztował pewnie ze trzy pensje moich rodziców ;) Lot mija błyskawicznie, nie wiedziałam na co mam się patrzeć, widoki, wnętrze samolotu, wirowalo mi w głowie..... Na lotnisku CDG w Paryżu czekała już na mnie scouterka, która zabrała mnie do agencji. Chyba nigdy tego nie zapomnę, ten ruch, zgiełk, ci ludzie.... Jechaliśmy najpierw autostrada, pózniej peryferykiem aż wyjechaliśmy do miasta. Wszędzie wisiały reklamy, pełno samochodów, ogromne korki, stare budownictwo sąsiadujące z nowoczesnymi, szklanymi biurowcami, przechodnie ubrani jak tecza, i ta różnorodność, od Afrykanczykow po Azjatów.... Zupełnie inny świat.... W Agencji wszyscy przyjęli mnie bardzo miło, porobili pełno polaroidow (nie było jeszcze cyfrowek) wymierzyli na wszystkie mozliwe sposoby, wytlumaczyli,ze mam pobookowane testy zdjęciowe, gdzie mieszkam, jak działa metro i wręczyli listę castingow na kolejny dzień. I pełna wrażeń i emocji odstawili do mieszkania.
  Następnego dnia, zapakowalam torbę, buty na obcasie, butelkę z woda mineralną, kosmetyczke, mapę Paryża, książkę  i ruszylam na castingi.... W czerwcu 1998 roku wyszłam z metra na Placu Bastyli, wyjelam mapę i kartkę z adresem, a miła pani która akurat przechodziła obok pokazała gdzie powinnam się kierować. I wtedy tez na pewno ktoś popijal latte w kawiarni obok obserwując mnie.

   I ja tez wsiadajac do samolotu tamtego dnia wiedziałam ze odmieni to moje życie, tylko nie wiedziałam ze tak bardzo..... Nawet nie podejrzewalam, ze letni wyjazd do Agencji w Paryżu będzie najważniejsza decyzja mojego życia.

PS Kartę Orange znalazłam w torebce Hello Kitty mojej kochanej Lilianki. Widocznie tak musiało być......  Martin wrócił późno do pracy i zastał mnie w łóżku, w pizamie pisząca bloga na ipadzie, i powiedział ze jest ze mnie dumny, bo to już tydzień a ja nadal się tym zajmuje, a przecież ze mnie taki slomiany ogień. Kiedyś wam opowiem jak poznałam Martina, ale na to trzeba osobny post ;)

16 komentarzy:

  1. Ach te wspomnienia....:) Cudne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie! Powinnas napisac ksiazke na podstawie ktorej za kilka lat nakreciliby film ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. super wpis! masz bardzo fajny sposób ubierania myśli w słowa:) a Twoja historia jest na pewno bardzo ciekawa więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo, na pewno bedzie ciag dalszy gdyz pisanie bloga jest bardzo wciagajace!!!

      Usuń
  4. bardzo fajny post:) a czym zajmujesz się teraz? jaki jes Twój zawód? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Paulinko jestem z ciebie dumna :) Może naprawdę napisz wspomnienie , a byłoby co poczytać , oj byłoby :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy dodasz zdjęcia Cię z sesji fotograficznej z młodych lat? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Paulinko kochanie nie bądź taka skromna, przecież francuskiego uczyłaś się w Łodzi w liceum, więc już trochę "liznęłaś" tego języka :)No nie na tyle , żeby rozmawiać , ale ...... ah , zapomniałam , ze twoja nauczycielka powiedziała mi..."Paulina jest niewyuczalna z francuskiego i nigdy nie będzie mówić po francusku" ciekawe , co jak by to teraz skomentowała :) ?
    ps. Dodaj zdjęcia z okładek czasopism francuskich i polskich.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym móc wyjechać do Paryża, poznać mężczyznę, przyjaciół z którymi można byłoby szaleć, a w tygodniu normalnie pracować.. Chyba mój wyjazd za granicę nigdy się nie spełni.. Przeciwieństwo rodziców.. Pomyśleć, że była pani w moim wieku i już poznawała i żyła w innym świecie.
    Również chętnie bym zobaczyła pani osobę na jakiś okładkach gazet.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem tu od Szusz i wydaje mi się, ze ten blog będzie odkryciem tego roku. Klimaty francuskie bardzo mi bliskie. Niespełna rok temu pisałam nawet maturę z francuskiego, a edukacje z tego języka zakończyłam z oceną celującą na świadectwie.
    Bardzo mi się podoba to, że ciągle mówisz o Polsce 'moja' i 'nasza' po tylu latach zagranicą, ot przykład "We Francji kolacje, ale i również obiady wyglądają inaczej niż u nas.".
    Czekam na nowe posty! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj taaaaaaaaaak czekamy na nowe posty jak na najlepszy serial w TV. Pisz często.!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uu gdy znalazłam tego bloga liczyłam na dużó wiecej wpisów jakie było moje zaskoczenie ze dopiero od niedawna zaczeła go Pani pisać... Licze na dużo wpisów mój mąż od około dwóch lat pracuje we francji ja sama zastanawiam sie nad wyjazdem tam ale jakoś cieżko mi sie zdecydować może pod wplywem tych wpisów wkońcu sie odważe wyjechać... Pozdrawiam Magda;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa historia, świetnie napisana. Gratuluję Paulinko! Będę dalej śledzić Twoje wpisy z zainteresowaniem. Pozdrawiam. Ania Ł.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem pod wrażeniem ! Od dziś jestem Pani fanką ! :-)

    Kasia - Łodzianka

    OdpowiedzUsuń
  14. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Bożena R.

    OdpowiedzUsuń