czwartek, 7 marca 2013

Manifestacje w Paryzu, czyli "Welcome to Japan"



We Francji powoli rozpoczyna sie kolejna Wielka Rewolucja! Tym razem nie plonie Bastylia, chlopi nie przepedzaja widlami szlachty, a po kostce brukowej nie turlaja sie sciete gilotyna glowy smietanki politycznej. Ale nastroje w Panstwie prawie takie same jak ponad dwiescie lat temu. Wychodzac z popoludniowego spotkania z klijentemn na boulvard de Saint Germain, trafilam na krzyczacy tlum, zajmujacy cala ulice. Kompletnie zapomnialam, ze wlasnie wczoraj mialy sie odbyc demonstracje w Paryzu, sprzeciwiajace sie kontrowersyjnej wladzy lewicy, i reform przez nia podejmowanych. Francuzi kochaja wszelkiego rodzaju manifestacje i strajki. Maszeruja wtedy dumnie po ulicach swoich miast wykrzykujac roznego rodzaju slogany, mniej lub bardziej ambitne, czasami wrecz groteskowe. Nad tlumem unosily sie kolorowe transparenty, banery i plakaty, ale rowniez kolorowe balony prezentujace maniefestujaca grupe spoleczna. Przewazaly zwiazki zawodowe CGT i przedstawiciele firm PSA, Citroen, Valeo ale rowniez Air
 France. Jak na Paryzan przystalo, bylo glosno, wesolo,  i doszlo  tylko do niewielkich zadym i zaczepek.







"Co ja tutaj robie???" rozejrzalam sie po samolocie japonskich lini lotniczych ANA, siedzialam spieta i gleboko wbita w fotel. Moja pierwsza podroz, po za granice starego kontynentu i to nie do Stanow czy Australii, gdzie ludzie wygladaja tak jak ja, mowia w zrozumialym dla mnie jezyku, i jedza znajome mi potrawy. Za kilka minut moj samolot mial startowac w kierunku Tokio, lece do 35 milionowej stolicy Japoni.
Z 11 godzinnego lotu samolotem nie pozostaly mi zadne wspomnienia, oprocz pieknych i niezwykle uprzejmych stewardes i niesamowicie spokojnych i zdyscyplinowanych pasazerow.  Po wyjsciu z samolotu udalam sie w kierunku odprawy paszportowej, gdzie wszyscy Japonczycy zdazyli sie ustawic bez przepychania, szturchania i wpychania sie w rownej kolejce. Po kontroli moich dokumentow i odbiorze bagazu, wpadlam w rece koltroli granicznej. Przed otworzeniem mojej walizki zadano mi standardowe pytania typu, czy jestem terrorysta i mam zamiar zrobic zamach na Cesarza, po czym mily mundurowy pokazywal mi katalog ze zdjeciami roznych przedmiotow a ja mialam mowic czy wwoze to do Japoni. I tak wiec kiwalam zaprzeczajaco glowa przy rysunkach, wedlin, kwiatow, owocow, warzyw, serow, nasion, wszelkiego rodzaju imitacji banknotow i monet, narkotykow, bronie palnej i o zgrozo.... magazynow pornograficznych oraz DVD z tym rowniez materialem! Za przemyt "swierszczykow" do kraju Kwitnacej Wisni grozi nawet do 5 lat wiezienia. Ufff, naszczescie zostawilam Playboya w domu :) Tak wiec z przeszukanym bagazem i stepelkiem w paszporcie, przeszlam przez szklane drzwi i znalazlam sie w Tokyo....






Nie mozna pozostac obojetnym w stosunku do tego  niesamowitego miasta, jakim jest Tokio. Stolice Japoni mozna pokochac lub znienawidziec. Ja zakochalam sie od pierwszego wejrzenia. Mialam wrazenie, ze znalazlam sie na innej planecie, w zupelnie innym wymiarze. Stanelam w rownie swietnie zorganizowanej kolejce po taksowke, i juz po kilku chwilach, uprzejmy mezczyzna w bialych! rekawiczkach, wkladal moja torbe do bagaznika. Podroz, z lotniska do centrum minela mi blyskawicznie, gdyz z nosem przyklejonym do szyby staralam sie chlonac wszystkie obrazy, ktore mialam przed oczami. Wysokie nowoczesne wiezowce, autostrady przecinajace sie ponad miastem, tlumy ludzi na ulicach, ubranych tak kolorowo jak w karnawale.W centrum miasta, w wyznaczonym punkcie czekala juz na mnie bookerka  "Koniciwa!" zawolala do mnie mlodziutka, drobna i szczuplutenka Japonka. Przywitala mnie skinieniem glowy, uregulowala moj rachunek za taksowke, wreczajac banknot kierowcy i zabrala na casting. Wieczorem odwiozla mnie do mojego models appartament, gdzie poznalam moje wspolokatorki z roznych krancow swiata. Nasze mieszkanie znajdowalo sie niedaleko Shibuya Crossing, jednej z najbardziej przeludnionych dzielnic miasta, znanych rowniez jako centrum mlodziezowej mody i ulicznych animacji. Nad cala dzielnica kroluje Shibuya 109 popularne centrum handlowe, dla ktorego wykonalam moja pierwsza kampanie reklamowa w Japoni :) Praca w Japoni, nie nalezy do najlatwiejszych. Japonczycy sa niesamowicie wymagajacym narodem, ale tez swietnie zorganizowanym i przygotowanym na kazda ewentualnosc. Na zdjeciach, czy pokazach, zawsze o mnie bardzo dbano, mialam nawet osobise asystentki, ktore biegaly za mna z kocem i wkladkami rozgrzewajacymi jesli w plenerze bylo zimno lub z wachlarzem jesli w studiu bylo za goraco. Rzecz, ktora w Japoni pozostaje niewybaczalna, to spoznienie do pracy. Po prostu nie ma takiej mozliwosci, aby sie spoznic!!! Mnie sie zdazylo to raz, i prawie wylecialam z hukiem ze studia. Japonczycy bardzo szanuja czas i punktualnosc. Jest to ich glowna cecha narodowa. Jako dowod moga sluzyc Japonskie pociagi Shinkansen, gdzie srednio kazdy pociag odnotowuje opoznienie okolo 30 sekund w skali roku!!!! Ja jednak zawsze lubilam pracowac z Japonczykami, sa bardzo kulturalni, mili, sympatyczni i  poukladani. Maja szacunek do siebie i do swojej pracy.



Na ulicach Tokio, nigdy nie poczulam sie niebezpiecznie, mimo wielokrotnych wieczornych powrotow do domu. Jak dla mnie, to glowne zagrozenie w stolicy Japoni stanowia, olbrzymie czarne kruki, ktorych zawsze sie balam :) Tokijskie ulice tetnia zyciem w ciagu dnia i nocy. Kolorowe neony reklam rozswietlaja miasto, nawolywacze stoja przed sklepami, promujac najlepsze towary po swietnej cenie, a w salonach gier zbieraja sie ludzie aby odreagowac calodzienny stres. Miasto jest glosne, nawet bardzo. Ale wystarczy z glownej ulicy, zejsc w boczna, i jeszcze jedna boczna, i mamy wrazenie ze znajdujemy sie w malym miasteczku....




Ktoregos piatkowego wieczoru, po calym dniu spedzonych z kolezankami i moim bookerm, od castingu do castingu zdecydowalismy sie na zjedzenie wspolnej kolacji u nas w domu. Wybralam sie wiec z Hiro do nocnego supermarketu, w okolicy naszego mieszkania, po zakup jakis gotowych dan. Po drodze zajrzelismy rowniez do malutenkiego monopolowego sklepiku "osiedlowego" gdzie stara Japonka sprzedawala najprawdziwsza Polska Zubrowke! Idac tak w strone "7-eleven" po nasze spozywcze zakupy, po drugiej stronie ulicy zobaczylam wieksza grupe ludzi. Bylo ich okolo 100 osob, wszyscy niesli w rekach transparenty, a na ramionach mieli zalozone biale opaski. Zachowywali sie wzglednie cicho, marsz odbywal sie pokojowo, bez krzykow, petard i tym podobnych. Zapytalam sie mojego bookera, co to ma symbolizowac? Okazalo sie, ze w taki wlasnie sposob zwiazki zawodowe w Japoni wyrazaja swoje niezadowolenie! Po calym dniu pracy! zebrali sie na manifest, a w ramach protestu zalozyli biale opaski. Hiro mi powiedzial, ze nawet w radiu podawali, ze strajkowali, ze zepsuli i zapchali tasme produkcyjna doprowadzajac sprzet do awarii, gdyz dokonali olbrzymiej nadprodukcji!!! No wlasnie, to jest Japonia.

Szkoda, ze Ci mlodzi  ludzie na bld Saint Germain wczoraj zamiast strzelac mi do ucha petardami, nie dokonali nadprodukcji :)

O Japonskim jedzeniu, nielegalnej pornografi, automatach z rozowymi majteczkami,i fanach mangi, oraz mojej wizycie u Tokijskiego dentysty opowiem wam juz w innym wpisie!












5 komentarzy:

  1. Prześwietne te Twoje wyprawy są. Tokio baaardzo ciekawe!!Bardzo Ci zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na notki o Dżapanii :). Teraz jest straszny boom na świecie jeśli chodzi o ich język i to nie tylko w Polsce, ale także w Ameryce Pd. czy Usa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzy mi się wyprawa do Japonii :) Może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy ciąg dalszy, bo długo nic nie pisałaś. :-D ? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem twoja fanka , co sie dzieje , ze tak dlugo nic nie piszesz? Czy cos sie wydarzylo ? Pozdrawiam - Aneta z Poznania

    OdpowiedzUsuń