wtorek, 19 marca 2013

Merde alors!

Paryż, magiczne miasto zakochanych, światowa stolica mody, i kolebka Europejskiej kultury i sztuki..... przyciąga jak magnez, fascynuje i zachwyca, ale ma tez ta swoją ciemniejsza stronę.
Musisz sie do niej przyzwyczaić, zaakceptować ja, a z czasem nawet polubić. Jeśli nie to prawdopodobnie skończywsz na kozetce u psychoanalityka, opowiadając o swoim dzieciństwie ;)

Paryski taksówkarz to prawdziwy Bóg. To on decyduje czy twoje sobotnie wyjście na kolacje nie zamieni sie w bladzenie po ulicach, lub czy zdazysz na pociąg w drugim końcu miasta. Stoisz na ulicy w deszczu, w środku miasta, i jak wariat machasz ręka do wszystkiego co przejeżdża obok Ciebie. Aż wreszcie po dłuższym czasie zatrzymuje sie rozklekotany Citroen, taksówkarz opuszcza szybę i zadaje Ci kluczowe pytanie "Dokąd?" a ty modlisz sie w sercu, aby Twoja odpowiedz przypadła mu do gustu. "Achilles Martinet dans 18eme, à côté de métro Lamarck" wyrzucasz z siebie jednym tchem, łapiac jednocześnie za klamke. "Nie w moim kierunku" burczy kierowca, zamykając Ci szybę przed nosem i odjerzdzajac. A Tobie pozostaje tylko zapach spalin i powrót na nogach. Merde alors!

Twoje spotkanie z klijentem przedluza sie w nieskonczonosc. W brzuchu Ci burczy, i nieustannie spogladasz na zegarek, dajc mu do zrozumienia, ze już pora zakończyć pertraktacje. Gdy dyskusje nareszcie sie kończą, zrywasz sie z krzesła i biegniesz do wyjścia. Jest 14.25, gdy z hukiem otwierasz drzwi pobliskiej restauracji. Na przeciw wychodzi Ci kelner i ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy informuje Cię, ze pora lunchu już sie skończyła, i ze możesz zapomnieć o smacznym jedzonku. Pozostają Ci więc zwiędłe sandwicze, ksiszace sie od rana na wystawach boulangeri, lub fast food typu McDonald's. W końcu sie nauczysz, ze obiad w Paryżu spożywa sie miedzy 12 a 14, i ani chwili pózniej!
Merde alors!

Zatłoczone metro w godzinach szczytu, nigdy nie wzbudziło we mnie zachwytu. Gdy wszyscy pchają sie na siebie, scisnieci jak sardynki w puszce, pick pokeci szaleją. Lepiej miej sie na bacznosci, bo twoje kieszenie i torebka zostaną oproznione w błyskawicznym tempie. Prawdopodobnie, ze względu na obecny kryzys, Paryzanie zdecydowali sie na oszczędzanie wody i mydla, stad tez w wagonie unoszą sie wspaniale zapachy, i nawet perfumy Chanel czy Diora, które wylalas na siebie rano, nie są wstanie zamaskowc wszedobylskiego zapachu Paryzan. Wychodząc z wagonu, uważaj gdzie stawiasz nogi, aby nie wdepnac w swoich nowych sandalkach, w struge jeszcze ciepłego moczu, który przed chwila został oddany przez tutejszego kloszarda.
Merde alors!

Wstajac rano do pracy, słyszysz w radiu, ze motorniczy pociągów/kolejek/metra strajkują (znowu!) Tak więc Twój dzień zapowiada sie swietnie, droga do pracy, która pokonujesz transportem publicznym w 30 minut dziś zajmie Ci conajmniej dwie godziny. I to w jakich przyjemnych warunkach, albo będziesz marznac na peronie, albo dusić sie z braku powietrza w wagonie, do którego i tak cudem uda Ci sie dostać. Podróż pokonasz z czyimś łokciem pod zebrami, twarzą splaszczona na szybie i nosem pod pachną Twojego wspolpasazera. Strajki komunikacji miejskiej, występują zamiennie ze strajkami kontrolerów samolotowych. Ci drudzy preferują okresy Świąteczne, sezon ferii zimowych lub wakacji letnich. I wtedy właśnie podejmują strajk, żądając np zredukowania godzin pracy (aktualnie około 20 tyg), podwyżki (są swietnie ponad średnia krajowa) lub gwiazdki z nieba. A ty w tym czasie, jak plant sterczysz na lotnisku, zastanawiając sie czy polecisz do tego Egiptu czy nie!
Merde alors!

Oui, mais..... Paryzanie to wieczni malkontenci. Cała zimę czekają na wiosnę, wiosna marzą o lecie, a latem skarżą sie na upały. Nigdy sie nie zgadzają z Tobą/szefem/znajomymi/Prezydentem/Rządem, zawsze gotowi do konfrontacji twarzą w twarz, potrafią prowadzić w nieskończoność monologi na temat polityki/cen mieszkań/drozyzny w sklepach/trenera reprezentacji footbolowej! Najlepiej przy
czerwonym winie, pląc papierosy na paryskich tarasach (ogródkach) Często naburmuszeni, obrażeni, antypatyczni, nie maja czasu dla biednych zagubionych turystów pytajacych o drogę. Zreszta jak mieliby im pomoc, skoro nie mówią po angielsku!
Merde alors !


Mimo to kocham Paryż!


12 komentarzy:

  1. Nie !!!!!!! No fajnie się ciebie czyta.Świetnie to napisałaś. Pióro masz lekkie. :-) Byłam kilkakrotnie w Paryżu i rzeczywiście tak jest. Ja bym jeszcze dodała, że Francuzi mają ciągle wakacje, albo święta :-) - pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda! Jak nie Święta, to długie weekendy, to wakacje. Ciagle coś!!! ;)

      Usuń
  2. A ja kocham Paryż, za niepowtarzalny urok i klimat, za maleńkie kawiarenki, za tłok na ulicach, za jego życie nocne, gdzie dwie napotkane staruszki z pieskami na smyczy o godz. 1 w nocy kupują wałki do wlosów, :-) oraz za wiele innych rzeczy tych normalnych i nienormalnych dla Nas Polaków ♥ ;-) Fajnie napisane.- IWONA

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Polacy daleko nie odbiegli od Paryzan i niektore cechy wypisz, wymaluj pasują jak ulał do nas. A już to malkontenctwo to na pewno :-) no i ta znajomosc wszystkiego. Polak zna sie zawsze na wszystkim najlepiej. :-) pozdrawiam - Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lekko napisany felieton! Tak na dobrą sprawę, to co opisałaś można podpiąć pod profil każdego dużego miasta. Życie w Warszawie wygląda równie podobnie...
    pozdrawiam serdecznie,
    AW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę , ze życie w Warszawie nie do końca wygląda podobnie,jak w Paryżu.
      W Warszawie można zjeść w restauracji w ciągu całego popołudnia, a nie tylko od 12 do 14 , ja sama często jadam o godz. 15 i 16 , taksówkarz nie robi mi łaski , gdzie mnie zawiezie , jak to było kiedyś( znam z opowieści rodziców i dziadków ),nasze metro na pewno nie wygląda tak jak paryskie, zatłoczone do granic możliwości i brudne nieraz jak diabli, no i bez przesady w Warszawie z tymi strajkami pracowników komunikacji, nie są one tak częste jak tam.Aniu W. na pewno co mamy podobne do Paryżan to wieczne malkontenctwo.Jestem rodowitą Warszawianką , ale w Paryżu byłam na Erasmusie i trochę poznałam to miasto, które też mnie wkurzało , ale i fascynowało zarazem. pozdrawiam ciepło z Warszawy

      Usuń
    2. Absolutnie się zgodzę. Warszawa-Paryż zupełnie coś innego.

      Usuń
  5. Czytalas kiedys ksiazki Stephena Clarka? God save la France jest genialna, od razu mi sie skojarzylo, kiedy czytalam Twoj post ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie sporo o nim słyszałam, i nawet widziałam wywiad we francuskiej telewizji ;) muszę zakupić jednak książki ;)

      Usuń
  6. Haha, i wlasnie dlatego Francuzi powinni swoja dzialalnosc ograniczac do produkcji sera i bagietek, ewentualnie wina. Ze nie wspomne o toaletach w kawiarniach, juz chyba w Afryce maja lepsze!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie, zgadzam sie, ze Paryzanie ciagle narzekają a ostatnio zauważam,ze w pracy nieustannie...zaczęłam pracować z entuzjazmem a teraz po kilkunastu tygodniach mam dosc tego ich ciągłego narzekania..a praca naprawde całkiem przyjemna w administracji...ale nie ich dzien zaczyna sie od narEkania na prace i tak trwa do wieczora. Przez to nie mogą efektywnie pracować,bo większość czasu spędzają na narzekaniu i intrygach przeciw dyrekcji i tym co wiecej zarabiają....jestem z natury optymista,ale przez to zaczynam wpadać w depresje,to naprawde deprymujace..co za charaktery.praca to największe Zło dla tych kobiet...

    OdpowiedzUsuń