czwartek, 5 lutego 2015

Taka jaka jestem...

Powiedzcie mi, jak to jest, że człowiek, a zwłaszcza kobieta, nigdy, ale to po prostu nigdy nie jest w pełni usatysfakcjonowana i zadowolona ? Czy kiedyś, któregoś poranka, patrząc na siebie w lustrze, stwierdzimy, ale ze mnie laska, mam jędrny tyłek, płaski brzuch, sterczące piersi i cerę jak u niemowlaka. Nie, my na siebie patrzymy, i co widzimy? Grube uda, fałdy na brzuchu, obwisłą skórę na ramionach. Idąc do pracy, stawiamy sobie cel, założenie, że dzisiaj zrobimy to, i to, i tamto. Później się okazuje, że oczywiście postawiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko, i udało na m się wykonać tylko 80%, zamierzonego celu. Tylko czy aż? No właśnie, szklanka znowu do polowy pusta. Wracając do domu metrem, autobusem, czy tramwajem, patrzysz na kobiety, które Cię otaczają i stwierdzasz, że jedna ma fajniejsze buty, druga wystrzałowy płaszcz, a trzecia czapkę z pomponem z lisa, tak bardzo modną w tym sezonie. A Ty? Co z tego, że twoja najnowsza kurtka, którą masz na sobie, to ostatni krzyk, mody, prezentowany w każdym kobiecym czasopiśmie. Gdy już jesteś w domu, to okazuje się, że naczynia leżą w zlewie, zabawki są rozniesione po całym domu, a na podłodze strasznie nasypane. No tak, u Twojej przyjaciółki, to jest tak czyściutko i posprzątane, że aż lśni! A u Ciebie, prawdziwy Woodstock! I gdy po raz kolejny, przypalisz warzywa na patelni, albo rozgotujesz makaron, to znów pomyślisz jak bardzo dobrze gotuje Twoja sąsiadka, której się to nigdy nie zdarza…
Czy, zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że wszyscy otaczający Was dokoła ludzie wszystko robią lepiej, potrafią lepiej, wyglądają lepiej, po prostu są lepsi???  A Wy, jesteście takimi wielkimi nieudacznikami? A może, po prostu, tak jak ja nie potraficie dostrzec tego, co macie? Nie potraficie docenić własnych sukcesów i osiągnięć? Nie potraficie cieszyć się sobą. Nie widzicie, jak piękne jest Wasze życie. Czy tak jak ja, gnacie ciągle do przodu, starając się być „człowiekiem doskonałym”? Tylko, nawet, jeśli osiągnięcie, zamierzone cele w 100%, to i tak znajdzie się coś, z czego nie będziecie zadowoleni…


Bo tak na prawdę, wczoraj doszłam do wniosku, że nikt nie jest doskonały. W związku z tym, ja również doskonałą nie będę, choćbym nie wiem jak bardzo się starała.
Dlatego od dzisiaj zaczęłam (a przynajmniej staram się) w pełni akceptować siebie, taką, jaką jestem. Za sprawą mojego trenera, wyrzuciłam wagę przez okno (w realu zniosłam do piwnicy) Zjadłam normalny! obiad, w którego skład wchodziło mięso, a nie zupę warzywną. Jeansy, które były przyciasne przed drugą ciążą schowałam na dno szafy, a jeansy, w które się bez problemu wbijałam przed pierwszą ciążą spakowałam na wydanie. Umówiłam się do dermatologa, fryzjerki i kosmetyczki, aby zaradzić cos z moją cerą i włosami. A dziś rano poszłam do sklepu, i bezczelnie kupiłam trzy obcisłe sukienki i bluzkę. Projekt, nad którym pracuje, i który pożera mi cały czas wolny, i który nie pozwala spać po nocach, poszedł dziś w odstawkę, bo przecież nic, na siłę. I nie ma fizycznej możliwości, abym wykonała go w terminie, który wymyśliłam. Dziś wieczorem, gdy położę spać dziewczynki, zamiast wstawić kolejne pranie i suszenie, i zająć się porządkowaniem domu, po moim trzyletnim tornadzie, i sześciomiesięcznej wichurze, po prostu…. Naleje wody do wanny, włączę muzykę, wypiję wino i będę najzwyczajniej w świecie akceptować siebie, taką, jaka jestem. W związku z tym, na kolacje są kanapki!


Niezapomnijcie, że do 10 lutego, trwa głosowanie, w konkursie Blog Roku.
Dlatego, jeśli lubicie czytać moje herezje wypisywane na blogu, to zapraszam do głosowania, na mnie i mojego bloga, w kategorii Tekst Roku. Sms do wysłania są tylko z polskich numerów, a wiem, że znaczna część z Was mieszka za granicą. Więc jeśli chcecie oddać głos na mojego bloga, nie pozostaje Wam nic innego niż przekonać rodzinę w Polsce :) Wszystkim Wam bardzo dziękuje!!!



Sms kosztuje 1,23 zł, a pieniądze z głosowania, przeznaczone są na wsparcie


11 komentarzy:

  1. Kanapki są całkiem ok. Miłego wieczoru. - Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się po ostatnimi słowami Twojego wpisu. Miłego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ideały nie istnieją Mamo w Paryżu, więc nie ma się co katować. Ja juz to zrozumiałam. Pozdrawiam i melduje ze glos oddany na twój tekst oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  4. Święta prawda :) Najważniejsze to akceptować siebie taką jaka się jest, widzieć nie tylko swoje wady, ale przede wszystkim zalety :) Myśleć pozytywnie to podstawa! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za każdym razem gdy spojrzę na mój daleki od ideału nos, zanim zacznę narzekać na kształt dziękuję, że działa prawidłowo i mogę rozróżniać zapachy. Moje krzywe nogi, które niosą mnie codziennie na przystanek też spełniają swoją rolę. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Po tym co napisałaś jeszcze bardziej Cię lubię... bo może nie jesteś idealna, ale cudowna, normalna, szczera... chociaż trochę martwi mnie ta niska samoocena... Jestem starszą koleżanką, mam pełno różnych wad fizycznych (nos, uszy, za grube kolana i od czasu do czasu pryszcza mimo, że mama mówiła, że jak dorosnę to mieć ich nie będę :)), ale jedno robię od zawsze i TY musisz się tego nauczyć - zawsze patrząc w lustro strzelam sobie uśmiech i tekst - Jesteś BOSKA!!! Zdarza mi się w windzie tak skupić na sobie i moim odbiciu, że zapominam wcisnąć guzik... Ale co tam to pomaga. Jesteś the BEST - motto dla Ciebie i każdej z nas, zagonionej, zmęczonej i przypalającej warzywa na patelni... :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Glos oddany. Pozdrawiam Dominika

    OdpowiedzUsuń
  8. Mamo w Paryzu, ja mam pytanie z troche innej beczki. A mianowicie jak Twoj szef zareagowal na Twoj urlop macierzynski i powrot do pracy. Chcielibysmy miec dziecko ale obawiam sie troche degradacji moich warunkow w pracy. Wiem, ze we francuskim systemie pracownik jest bardzo chroniony a ja bardzo cenie moja prace i relacje interpersonalne sa naprawde swietne. Zadna z kolezanek bedac w ciazy czy po porodzie nie mialy najmniejszego problemy w pracy, ale one zdecydowaly sie na powrot zaledwie dwa no gora trzy miesiace po porodzie. ja natomiast nie chcialabym wracac przed rokiem. Jak Tobie sie to udalo? I czy w pracy cos sie zmienilo? Pozdrawiam. Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy pierwszej córeczce, była to całkowita porażka; pracowałam w małej firmie, i mój szef dowiadując się o mojej ciązy prawie mnie zabił. I na prawdę nie przesadzam, doprowadził mnie do strasznego stanu psychicznego i fizycznego, więc moja lekarka wysłała mnie na zwolnienie. Do pracy już w tej firmie nie wróciłam. Aktualnie, pracuje dla bardzo dużej firmy ubezpieczeniowo inwestycyjnej. Mój główny przełożony, i również dyrektor cłego oddzału przyjęli tą wiadomość bez problemu. Już na początku macieżyńskiego, mówiłam,że pójdę na wychowawczy. Jedyne o co mnie prosili, to aby wcześniej ich powiadomić. Nie miałam żadnych problemow. Z szefem byłam na lunchu w ubiegłym tygodniu, i z moją małą córeczką.Im większa firma, tym lepiej przyjmą Twoje urlopy. Problem mam z CAFem, gdyż od września, nie wypłacili mi nadal wychowawczego, więc aktualnie, kłócę się i przepycham z nimi.... Dobrą "wymówką" jest, to że nie masz miejsca w żłobku, a nie chcesz niani. łatwiej to zrozumieją niż fakt, że chcesz siedzieć z dzieciakiem w domu :)))
      Pozdrawiam i życzę powodzenia!!!

      Usuń
  9. oj tak, dużo w tym prawdy, nikt nie jest doskonały, każdy z nas ma swoje wady i zalety, ale .... oby cudze niedoskonałości nie raniły nas i nie krzywdziły, od takich ludzi, z ich ,,niedokonałościami'' trzymać się z daleka.....

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo prawdy w tym co piszesz. Dziś zastosuje się do twoich rad i na kolację będą kanapki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń