piątek, 29 maja 2015

Jak spędzić Dzień Mamy w Paryżu

Niektóre z Was, Dzień Matki obchodziły już we wtorek, inne, tak jak ja, otrzymają kwiaty dopiero w niedzielę, w tutejsze święto. Gdy urodziła się Lilianka, a ja stałam się mamą, musiałam się określić, którą datę będziemy celebrować. Ponieważ to mój mąż, ma obowiązek, ten jeden, jedyny raz pamiętać, o innej dacie niż moje urodziny, stwierdziłam, że pójdę mu na łatwiznę, i wybrałam francuski termin.

Tak, więc, w niedziele, jeśli będziecie przypadkiem w Paryżu, należy się Wam, odpoczynek, relaks i chwila wytchnienia. Zamiast przepychać się w tłoku w sklepie Disneya, aby kupić kolejną lalkę Elzy, Ariel, czy Kopciuszka, ewentualnie Jacka Pirata, Spidermana, czy Zig Zaga, poświęćcie ten czas na robienie czegoś dla Was, kochane mamusie.


Jak spędzić Dzień Matki w Paryżu, mając balast w postaci rodziny

Smakowicie:

Najpierw coś na osłodę! Życie zawsze jest piękniejsze i łatwiejsze, jeśli ma się pełny żołądek. A jeśli jest on przepełniony, słodkimi wykwintnościami, to tym lepiej. Dlatego koniecznie powinnyście się udać na  „les macarons” z  Ladurée,  „l’eclair caramel beurre salé” (eklerki o nadzieniu ze słonego karmelu) z Fauchon, czy bardzo paryskie ciastko „Opera” z znanej cukierni Dalloyau. Miłej degustacji.

Ladurée
16 rue Ryale
75008 Paris

Fauchon
26 place de la Madeleine
75008 Paris

Dalloyau
101 rue du Fbg Saint Honoré
75001 Paris

internet


Pobudzająco:

O nie, moje drogie, żaden sport, nic z tych rzeczy! Proponuje Wam po prostu… pobudzające napoje. Wspaniałe, aromatyczne i wyraziste herbaty, znajdziecie w bardzo typowej paryskiej herbaciarni Mariage Frerès, gdzie przy filiżance tego wykwintnego napoju, zapomnicie o bożym świecie. Jeśli jednak preferujecie, coś bardziej słodkiego i gęstszego, a do tego jesteście małymi łasuchami, to powinniście udać się do magicznego miejsca, o nazwie Angelina, gdzie serwowana jest najlepsza gorąca czekolada nad Sekwaną

Mariage Frerès
17 place de la Madeleine
75008 Paris

Angelina
226 rue du Rivoli
75001 Paris

internet



Modnie:

Jeśli jesteście wielkimi fankami mody, to idealnym rozwiązaniem dla Was będą dwie wystawy, które aktualnie mają miejsce w Paryżu. Pierwsza z nich to wyjątkowa kolekcja Jeanne Lanvin, założycielki wielkiego Domu Mody Lanvin, która prezentowana jest we wnętrzach Pałacu Galliera w szesnastej dzielnicy. Piękne, wytworne i szykowne kreacje pochodzące z początku ubiegłego wieku, na pewno zachwycą niejedną koneserkę. (więcej szczegółów na temat wystawy, na blogu, już w przyszłym tygodniu)

Musée de Galliera
10 Avenue Pierre 1er de Serbie,
Rue de Galliera, 75016 

Jeśli pragniecie zobaczyć coś bardziej nowoczesnego, awangardowego i oczywiście ekstrawaganckiego to wystawa Jean Paul Gaultier odbywająca się w pięknym Grand Palais będzie idealna. Osobiście, jeszcze na niej nie byłam, ale wybieram się już w najbliższym czasie, a sama ekspozycja, zebrała wspaniałe recenzje.

Grand Palais
3 Avenue du Général Eisenhower,
75008 Paris




Intelektualnie

To już ostatni weekend, podczas którego można podziwiać wspaniałe obrazy, które wyszły spod pędzla wielkiego mistrza Gustava Klimta. Dla jego wielbicieli, ale i nie tylko paryska Pinacotèque, przedstawia największe obrazy znanego malarza. Tak więc pośpieszcie się!

Pinacotèque
28 place de la Madeleine
75008 Paris

Mamy, które są fankami serialu telewizyjnego „Tudor” a mają ochotę dowiedzieć się więcej o prawdziwej historii i życiu, tego wybitnego i pasjonującego rodu, proponuję odwiedzenie Musée de Luxembourg, gdzie aktualnie odbywa się wystawa tematyczna im poświęcona

Musée de Luxembourg
53 rue de Vaugirard
75006 Paris


Na świeżym powietrzu

Jak co roku, paryski ogród Jardin d’Acclimatation, o którym już wielokrotnie wspominałam, a który jest jednym z faworytów mojej czteroletniej córeczki, proponuje zwiedzającym weekend pełen atrakcji. Przez dwa dni, oprócz standardowych karuzel, basenów z wodą, mini zoo i innych, park organizuje festiwal związany ze świętem mamy. Konkursy, zabawy, tańce i wiele innych, będą odbywać się na terenie ogrodu przez cały dzień

Jardin d’Acclimatation
Bois de Boulogne
75016 Paris

internet

Rozrywkowo

Aby spędzić miły, sympatyczny i rozrywkowy wieczór, w stylu „Mama” proponuje Wam, udanie się do kilku paryskich knajp, właśnie o tej nazwie.
Pierwszą z nich jest znana wśród wszystkich mieszkańców stolicy restauracja Mama Shelter, której założycielem i specem od dekoracji jest sam Philippe Starck. Niekonwencjonalne wnętrza, swojski nastrój, i przepyszne jedzenie, i całkiem przystępne ceny, jak na tutejsze warunki.

Mama Shelter
109 rue de Bagnolet
75020 Paris

Kolejnym miejscem, gdzie na pewno spodoba się każdej mamie, jest restauracja, urządzona w stylu lat pięćdziesiątych, o dźwięcznej nazwie Les Flis à Maman, co oznacza Mamisynkowie. Tradycyjna kuchnia, widziana oczami dzieci, czyli Tiramisu o smaku Kinder, czy zapiekane serki Babybel, to niektóre z nietypowych dań serwowanych w restauracji.

Les Flis à Maman
7 bis rue Geoffroy Marie
75009 Paris



I w sumie mogłabym tak jeszcze troszkę popisać i zaproponować Wam, kilka innych ciekawych miejsc, tylko, że z okazji zbliżającego się Dnia Matki (lub ząbkowania) moja mała Ofelcia, ciągle jęczy i nie daje mi nawet chwili wytchnienia. Właśnie wyciągnęła wszystkie gry planszowe (paryżanie kochają gry! Kiedyś Wam o tym napiszę) spod ławy, oraz całą stertę „Elle à table”.
No i oprócz tego w mojej kuchni chyba wybuchła jakaś bomba, bo panuje w niej okropny bałagan, a na podłodze stoją od południa nierozpakowane torby z warzywami i owocami. Tak, więc drodzy czytelnicy, muszę Was już opuścić, ale powrócę w poniedziałek.

Tym czasem, życzę Wam udanego weekendu!!!








czwartek, 28 maja 2015

Szafa paryżanki

Miało być zupełnie o czym innym, ale w związku z ostatnim przeglądem wiosenno – letnim w mojej szafie, będzie dziś troszeczkę o modzie. A dokładniej, co znajduje się w garderobie każdej, stylowej i chcącej być na topie paryżanki. Jakie sekrety kryją paryskie szafy, od zawsze, a jakie od niedawna.

Paryska moda, jak zresztą moda w każdym kraju i na każdym kontynencie, dzieli się na dwie kategorie. Pierwszą z nich, są ubrania i akcesoria klasyczne, ponad czasowe, które uważane są za niezbędne. Drugą kategorią, są ciuchy zdecydowanie bardziej trendy, które są hitami, jednego lub dwóch sezonów, aby odejść ostatecznie w zapomnienie. Każda paryżanka, która pragnie być zarówno ponadczasowa i zachować standardy, lecz jednocześnie nowoczesna i na topie, posiada przynajmniej kilka z wymienionych przeze mnie pozycji.

Kiraz



Klasyka paryskiej szafy


Jeansy – ostatnio coraz częściej nazywane „denim”, przez paryżan, którzy chcą błysnąć w towarzystwie. To klasyka i podstawa w każdej szafie, chyba nie tylko paryskiej.  Najbardziej popularne, są oczywiście jeansy typu slim. Przez kilka ubiegłych sezonów, a nawet lat, paryżanki wielbiły się w slimach z niską talią, jednak od ubiegłej zimy, coraz częściej można spotkać, wysokie cięcie, które ma to do siebie, że nigdy nie pokażemy nagiego brzucha. Idealna opcja, dla dziewczyn powyżej trzydziestki, które okres pircingów w pępku, mają już dawno za sobą

La veste – marynarka, założona do jeansów, lub denimów, według Waszego uznania, nadaje paryżance natychmiastowego szyku i wdzięku. W wersji dziennej z balerinkami, w wersji wieczorowej z pantoflami na niebotycznie wysokim obcasie. Marynarka, zimą powinna być czarna, latem może zahaczać o kolory lekko pastelowe. Ostatnie trendy, nakazują, w klasycznej marynarce, wywinąć/podciągnąć rękawy.

Le Perfecto – wersja rock & roll marynarki, czyli skórzana kurtka, w modnym kroju, która według paryżanek, nadaje się na każdą okazję, do pracy, na spotkanie towarzyskie czy na wieczorne przyjęcia.

Le trench – płaszcz, najlepiej jeśli będzie to znany, wyspiarski klasyk „w kratę”, wtedy paryżanka, paradując po stolicy w deszczu, będzie się czuła „so british”!

Les talons noirs – jak szaleć, to na całego! Czarne szpilki, gdzie obcas, musi być wysoki, aby „wyciągnąć” całą sylwetkę, a nie ją skrócić. Oczywiście, buty te nie są noszone, na co dzień, lecz na wieczór, wyjścia z przyjaciółmi czy ukochanym, oraz na specjalne okazje. Paryżanki, jak większość kobiet na świecie, zakochały się w „czerwonych podeszwach”, i są w stanie odkładać nawet cały rok, aby kupić wymarzoną parę.

Ballerines – Jeśli sama  Audrey Hepburn i Brigitte Bardot założyły na nogi, te płaskie czółenka, to paryżanka też musi. I chwała im za to! Od wielu lat, balerinki zawładnęły francuskim rynkiem mody, i oczywiście paryską szafą. Płaskie, miękkie, i koniecznie skórzane, odmieniające się we wszystkich możliwych barwach i kolorach, stanowią kwintesencję, codziennej paryżanki, która oprócz dobrego wyglądu, uwielbia wygodę.

Le sac à main –  czyli torba, koniecznie skórzana, i koniecznie firmowa. Paryżanki dla torebek tracą głowy i mnóstwo pieniędzy. Paryżanka, wychodzi z założenia, i ja osobiście, całkowicie się z tym zgadzam, że to torebka „ubiera” całą stylizację modową. Jest jak kropka nad i, o której nie należy zapomnieć.

Les lunettes de soleil - okulary słoneczne, im większe, tym lepsze. Muszą być na czasie, zgodne z obowiązującymi trendami, i zawsze znajdować się pod ręką paryżanki. W stolicy Francji, okulary słoneczne nosi się, bez względu na porę roku czy dnia. Widok paryżanki, paradującej w modnych okularach na nosie, podczas gdy na niebie nie ma nawet jednego promienia słońca, jest czymś zupełnie normalnym



Sezonowe trendy paryskiej szafy

Baskets – czyli po parysku, buty sportowe, ale nie jakieś tam, tylko ostatni model, firmy która jest na topie. Przez długi okres dominowały Conversy (paryżanie rodzaju męskiego nadal ją faworyzują) Jednak, ostatnio uległo to zmianie, i do serca paryżanek zakradła się amerykańska marka New Balance. Jeśli chcesz być modny w najbliższym sezonie, to koniecznie zakup, przynajmniej jedną parę.

Leggings – czyli ani to rajtuzy, ani spodnie, i nie zawsze wiadomo do czego to nosić, jednak od kilku sezonów, jest to jeden z ważnych elementów paryskiej garderoby

Koszula jeansowa – która, bije rekordy popularności wśród mieszkanek stolicy. Noszona do połowy odpięta, na obcisły top, ale również zapięta na ostatni guzik, pod samą szyję.

Les tropeziennes – to nic innego niż skórzane, przypominające rzymskie, sandały, pochodzące z miejscowości Saint Tropez, które od kilku sezonów, w upalne dni, można ujrzeć na stopach wszystkich paryżanek. Bardzo wygodne, bardzo praktyczne, i bardzo trendy.

T-shirt Moustache – czyli zwykły, bawełniany podkoszulek, różnokolorowy, który zawładnął miastem nad Sekwaną i nie tylko. Wykreowany przez tutejszą markę, charakteryzuje się postaciami znanych i sławnych osobistości, które mają na twarzy „dorysowane wąsy

Różowy Flaming – nie ważne co, nie ważne gdzie, ważne aby był. Element i hit sezonu wiosna – lato 2015, to ptak, którego podobiznę można znaleźć wszędzie.  Popularne są złote łańcuchy (który złota nigdy nie widziały) z przywieszką flaminga, podkoszulki z jego emblematem, barwne skarpetki z jego podobizną, czy plażowe torby z jego nadrukiem.




Po długim zastanowieniu się, już nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Na pewno, zapomniałam o czymś, ale liczę, że Wy mi o tym przypomnicie w komentarzach. Cóż, nie jestem blogerką modową, więc mam prawo.

środa, 27 maja 2015

Paryska mama

Ach te paryżanki, zachwycają i intrygują zarówno mężczyzn jak i kobiety. Obywatelki innych rejonów Francji, nazywane przez paryżan prowincją, marzą by być takie jak one, otwarte, nonszalanckie, pewne siebie i egoistyczne. Ale czy paryżanki, które stają się matkami, również pozostają zainteresowane samą sobą?

Kiraz

Paryska matka, nie jest egoistką, ona po prostu ma troszeczkę inne priorytety, niż matki amerykańskie, niemieckie, brytyjskie czy polskie. Życie paryskich mam, nie toczy się tylko i wyłącznie wokół ich małych pociech. Paryska mama, pamięta, że zanim stała się matką, była przede wszystkim, niezależną i wolną kobietą. Tak więc, po porodzie, stara się pozostać dokładnie tą sama osobą.

Już w ciąży paryżanki, nadają ton, i pokazują innym, że, mimo, iż natura robi swoje, to one będą tu decydować i stawiać warunki. Więc gdy przeciętna kobieta pod koniec dziewiątego miesiąca wygląda jak mors, i czuje się jak wieloryb, i ledwo leży na kanapie przytłoczona złym samopoczuciem, zmęczeniem i nadwagą, przeciętna paryżanka, uczęszcza na aquareobik dla przyszłych mam, i codziennie uprawia yogę prenatalną. Ma w nosie wskazówki lekarzy i osób trzecich, które mówią, co jej wolno, a czego nie. 

Tak samo jest po porodzie, gdy na świecie pojawia się maleństwo. Paryżanka, jak każda mama, kocha swoje dziecko nad życie, troszczy się o nie i opiekuje nim, co nie przeszkadza jej w pozostaniu kobietą trzeźwo myślącą, nadal spełniającą swoje zachcianki. Paryska matka, nie edukuje swojego dzieciaka, na tzw „enfant roi”, czyli dziecko króla, gdyż wychodzi z założenia, że takie dziecko, stanie się w przyszłości „dorosłym tyranem” Paryska matka, pokazuje dziecku, że jest przy nim, że je wspiera, że się nim zajmuje, ale oprócz niego, ma w życiu inne obowiązki, a nawet przyjemności! Paryżanki, bardzo chętnie korzystają z usług niani, która wieczorem zajmie się maleństwem, podczas gdy one z partnerami wyskoczą na romantyczna kolację, czy do kina. W ciągu dnia, bez problemu, pozostawią swoją pociechę pod opieka babci, aby udać się do fryzjerki czy kosmetyczki, i zająć swoją osobą. Paryżanki, nie rezygnują z życia towarzyskiego, i jeśli nie ma możliwości pozostawienia dziecka, pod opieką niań czy rodziny, to po prostu zabierają je ze sobą. Przyjaciele, spotykają się w domach, i bardzo często, na takich kolacjach, dzieci bawią się lub śpią w sypialniach obok. Tutejsze wystawy i muzea, pełne są małych dzieci, które już po skończeniu roczku, zapoznają się ze sztuką nowoczesną, rzeźbą, czy expose tematycznymi. 

Mali paryżanie, nieczęsto mają okazję do wspólnego spędzania czasu z ich zapracowanymi mamami. W tygodniu, mieszkanki miasta, wracają późno do domu, i mają raptem chwilę, na przeczytanie książeczki i długi pocałunek w czoło. Jednak w weekend, starają się nadgonić stracony czas, i poświęcić go w pełni swoim dzieciom. Dzieciaki, szanują to i w pełni rozumieją, że ich matki, również mają swoje potrzeby. Paryżanka uważa, że jest czas na wszystko, czas na zabawę z dzieckiem, na pomoc w nauce, na jego rozrywkę czy zajęcia sportowe. Jest jednak moment, chwila, gdzie dziecko powinno udać się do swojej sypialni, i grzecznie położyć się spać, aby rodzice również mieli odpoczynek i relaks dla siebie.  

Przeciętna paryżanka, wychowuje dziecko według własnych upodobań, a nie trendów narzucanych przez środowiska medyczne. Ewidentnym przykładem tego jest karmienie piersią, mimo iż paryżanka wie, jak dobre dla jej potomstwa, jest mleko matki, to jednak nieczęsto decyduje się na karmienie naturalne. Nikt nie będzie się wtrącał do tego, co robi ze swoim biustem. Jednak już kilka miesięcy później, paryska mama, będzie samodzielnie pichciła różnego rodzaju przecierki warzywne i owocowe, z ekologicznych składników, aby jej dziecko dostało to, co najlepsze. I nikt jej nie wmówi, że słoiczki, są równie wartościowe! 

Gdy dziecko jest chore, zakasa rękawy i będzie zmieniać pieluszki z kupką, spierać wymiociny z dywanu, i wstawać, co trzydzieści minut w nocy. Jednak, nigdy nie podzieli się tym ze znajomymi na facebooku, czasami tylko wspomni bliskiej przyjaciółce, że potomstwo, ciężko przechodziło grypę jelitową. O ile sex, jest jednym z ulubionych tematów do rozmów między paryżankami, o tyle problemy fizjologiczne ich dzieci, do tych tematów nie należą.

Paryska mama, to również kobieta, która, oprócz zaspokajania potrzeb swojego dziecka, stara się zaspokajać swoje. Oczywiście, jak każdej z nas, nie zawsze jej to wychodzi, mimo to twardo dąży do osiągnięcia celu. Nie jest jak typowa „matka polka” pełna gorliwości, poświęcenia, zapominająca o sobie w imię dziecka. Jest kobietą szczęśliwą, wolną, troszeńkę samolubną, mimo to równie bardzo kochającą. Paryska mama, wychodzi z założenia, że szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko, i w tym się z nią zgodzę absolutnie. A szczęście, dla każdego wygląda inaczej.


Wczoraj był Dzień Matki w Polsce, w nadchodzący weekend będzie miał on miejsce we Francji, dlatego też ja matka paryska, mimo że Polka, życzę Wam wszystkim mamuśkom mieszkającym nad Wisłą czy Sekwaną, aby każdy nadchodzący dzień, był Waszym dniem matki, w którym docenione zostaną Wasze wysiłki.

środa, 13 maja 2015

Festiwal w Cannes i jego wpadki

68 Festiwal w Cannes, rozpocznie się już dziś wieczorem. Jak co roku, francuska, ale również międzynarodowa prasa, będzie się interesować gwiazdami, dumnie wchodzącymi, na majestatyczne schody, kultowego już teatru, gdzie, odbywa się wspaniała gala. Również w tym roku, nie zabraknie osobistości, na czerwonym dywanie pojawią się Charlize Theron, Emma Stone, Emily Blunt, Joaquin Phoenix czy Matthew McConaughey. 

W prestiżowym jury, któremu przewodzi mistrzowski duet braci Cohen (Fargo,The Big Lebowski, No Country for Old Men), zasiądą również, Sienna Miller, Rossy de Palma czy Sophie Marceau. Filmem otwierającym festiwal, jest niestartujące w konkursie dzieło, francuskiej reżyserki Emmanuelle Bercot, pod tytułem „La tête haute”. 

Jako, iż festiwal jest największym wydarzeniem kinematograficznym we Francji, nie mogło na nim zabraknąć gwiazd tutejszego kina, zobaczymy więc Marion Cotillard z mężem Guillaume Canet, Vincent Castel, Guillaume Gallienne i oczywście samą Catherine Deneuve.



Jeśli macie ochotę dowiedzieć się więcej na temat historii i pomysłu na sam festiwal, to zapraszam do przeczytania, mojego ubiegłorocznego wpisu, dotyczącego , właśnie tego tematu.


A dziś, Cannes na wesoło, czyli 

Top Ten, największych wpadek festiwalu (kolejność chronologiczna)

1 „Skandal i nagie piersi, na Festiwalu w Cannes”, tak brzmiały nagłówki gazet w 1954 roku, gdy jedna z amerykańskich aktorek Simone Silva, reprezentujący film, biorący udział w konkursie, ukazała swój jędrny biust. Mimo, iż piersi zasłoniła dłońmi, zdjęcie wywołało wielki niesmak i sprzeciw purytańskich amerykanów, którzy zagrozili aktorce, wycofaniem filmu z konkursu. Film pozostał, jednak sama gwiazda, musiała opuścić festiwal, gdyż okazała się zbyt wyzwolona jak na tamte czasy.



2  Maj 1968, to data, którą zna każdy mieszkaniec Francji. To właśnie początki przewrotu społeczno – politycznego, który miał miejsce w kraju nad Sekwaną. Studencki ruch, przeciwstawiający się  gaullistowskiej władzy, imperializmowi państwa, ale również zbyt powściągliwemu i tradycyjnemu społeczeństwu, zawładnął także festiwalem. Filmowcy rangi międzynarodowej, wśród których był również nasz rodak, Roman Polański, przyłączyli się do protestu. W wyniku, czego, wiele filmów zostało wycofanych, a sami artyści, nie pojawili się lub opuszczali czerwony dywan. Nagrody nie zostały przyznane, a festiwal został unieważniony

3 „La grande bouffe” czyli „Wielkie żarcie”, to film, który w 1973 roku, otrzymał nagrodę FRIPRESCI w Cannes. Marco Feretti, nakręcił, szokujący obraz, ukazujący grupę ludzi, którzy mając dość swojego szarego życia, postanawiają popełnić samobójstwo, przez przejedzenie. Mimo, iż film został nagrodzony, to publiczność podeszła do obrazu, zdecydowanie, bardziej sceptycznie, i wygwizdała reżysera, wchodzącego na scenę.



4  Brak dyskrecji, to przywara wielu ludzi, jednak gdy na światło dzienne, wychodzą kulisy głosowania w Cannes, wywołuje to międzynarodowy skandal. W 1979 roku, Francoise Sagan, członek zasiadający w festiwalowy jury, przyznał, iż przewodniczący komisji, wywierali ogromną presję na głosujących, aby „przepchnąć” film  „Apocalipse Now” , na główne miejsce, wyprzedzając „ Le Tambour”. Efektem tego była nagroda ex-aequo, dla obu filmów.

5  W  1983 roku, Izabelle Adjani, prezentująca w Cannes film „L’ete meurtier” została ewidentnie odrzucona przez fotografów. Jej niesympatyczne zachowanie, i niechęć do każdorazowego pozowania do zdjęć spowodowały, że w pewnym momencie reporterzy postanowili ją najzwyczajniej w świecie „olać” W Cannes, doszło po raz pierwszy do bojkotu gwiazdy!


6 „ Sous le soleil de Satan” czyli „Pod słońcem szatana”, mimo iż otrzymał złotą statuetkę i wspaniałe krytyki, nie przypadł do gustu publiczności. Zbulwersowana i zszokowana obrazem widownia, wygwizdała a nawet wyzwała od heretyków, realizatora. Gdy Maurice Pialat pojawił się na scenie, po odbiór statuetki, w odpowiedzi na zachowanie publiczności, przyznał się….. że nie muszą go darzyć sympatią, ponieważ on sam, ich nie lubi

7 „Pulp Fiction” to już kultowe dzieło, współczesnego kina, posiadające wielu zwolenników, ale również przeciwników. Gdy w 1994 roku Quentin Tarantino, pojawia się na scenie, aby odebrać statuetkę, przyznaną mu właśnie za „Pulp Fiction”, ktoś anonimowy, znajdujący się wśród publiczności, woła o skandal i bojkot. Reżyser spokojnie podnosi dłoń, i w odpowiedzi pokazuje osobnikowi… środkowy palec!


8  W 1995 roku francuski reżyser Matheu Kassovitz, wchodzi na czerwony dywan, wszyscy policjanci, ochraniający i zabezpieczający imprezę, odwracają się od niego plecami. Reakcja ta, spowodowana jest ostatnim filmem reżysera, który miał dość anty policyjne przesłanie.

9 Sophie Marceau, sama zasługuje na osobny artukuł dotyczący jej występów w Cannes. Najpierw w 1999 roku, pod wpływem emocji/alkoholu/narkotyków, zamiast, przeczytać nazwisko zwycięzcy, i wręczyć statuetkę, opowiada o swoim życiu, i innych diwnych perypetiach. Nawet gwizdy i krzyki z widowni, nie przywołują jej do porządku. Dopiero odcięty mikrofon robi, swój efekt, w związku z czym pałeczkę przejmuje ówczesny, przewodniczący komisji. A całkiem niedawno, gdyż w 2005 roku, Sophie, miała, chmmmm, jakby to powiedzieć? Drobny problem z ramiączkiem w reacji wieczorowej.


10 Ostatnim, skandalem, który miał miejsce w 2011 roku, była wyjątkowo głupia wypowiedź Larsa von Trier, który przyznał się do tego, że ma nazistowskie poglądy, identyfikuje się z tym ruchem, i całkowicie rozumie postępowanie Hitlera. Mimo braku śmiechu, lub jakiejkolwiek innej reakcji ze strony publiczności, Duńczyk brnął dalej, w swoich irracjonalnych wywodach, w efekcie, czego z hukiem wyleciał z festiwalu



A w tym roku? Zobaczymy, podsumowanie już za dziesięć dni. Tym czasem miłego oglądania! 

wtorek, 12 maja 2015

Je suis débordée!!!

Stało się, jest już 14.30, a ja właśnie usiadłam do komputera z poranną kawą. O tak, moi drodzy, dobrze przeczytaliście, poranną, gdyż kubek stał na blacie już od samego świtu, jak i również ekspres, czekał w stanie gotowości. Ale wcześniej „musiałam” ubrać i nakarmić dziewczynki, odwieźć Liliankę do przedszkola, jechać do dwóch sklepów spożywczych (gdyż jeden to za mało) jechać do wielkiego warzywniaka, do sklepu z mrożonkami, następnie to wszystko przytachać do domu i porozkładać po szafkach i piwnicy. 
W drugiej kolejności, „musiałam” pościelić wszystkie łóżka, a jest ich już trzy, wstawić kolejne pranie, wyjąc inne z suszarki, poskładać i oczywiście pochować. Aby po zakończeniu tych działalności, zająć się obiadem na dziś i jutro. 

No i gdy tak sobie spędzałam błogo czas na przyjemnościach, zastanowiłam się jak one to robią. Gdyż jak stwierdziłyśmy z moją mamą, dziś rano, rozmawiając przez telefon, (prowadzę samochód, z słuchawkami w uszach, dzięki czemu mam choć chwilę czasu, na utrzymywanie kontaktów rodzinnych) w filmach zarówno polskich, amerykańskich czy francuskich, kobiety, rano wyglądają bosko (w przeciwieństwie do mnie!) mają pełen makijaż (a ja okulary przeciwsłoneczne, nawet w deszczowy dzień) piękne fryzury (a ja przetłuszczone włosy, regularnie związane w kitkę) noszą eleganckie stroje ( a ja jeansy i podkoszulki) i ogarniają cała rodzinkę, jednocześnie przygotowując i jedząc śniadanie ze stu pięćdziesięciu dań ( a ja jem trzy posiłki w jednym, gdzieś w połowie dnia) I co z tego, że przychodzi do mnie do domu Pani, która sprząta i prasuje. Przyszła wczoraj, a dziś podłoga w kuchni i przedpokoju nadaje się do mycia, łazienka córeczek wygląda jak przebieralnia na basenie publicznym, gdyż Ofelcia, odkryła, że chlapanie wodą to fajna sprawa. To, co z tego, że Pani prasuje przez dwie godziny, jeśli ja oprócz tego prasuje przez kolejne dwie, bo jest nas już czwórka, a ja lubię, jak ubrania się dobrze prezentują, i powłoczki na poduszki, też są wyprasowane. Nie wspomnę już o moim najlepszym przyjacielu, który nazywa się Karcher, i z którym spędzam po dwie a nawet trzy godziny dziennie, na czyszczeniu schodów, tarasu, podjazdu itp., po okropnej zimie. I gdy tak robię te wszystkie wspaniałe rzeczy, to zastanawiam się, jak dają radę inne kobiety, a zwłaszcza matki, rodzin wielodzietnych. Bo u nas przy czwórce domowników, to na przykład pranie, jest nigdy niekończącą się przygodą, i mój mąż oraz córeczki, zawsze zrobią tak, aby pralka chodziła na pełnych obrotach. A teraz moi drodzy czytelnicy, zaczniecie linczować mojego męża, dlaczego mi nie pomaga. Cóż, albo go nie ma, gdyż jest w delegacji, albo go nie ma, gdyż pracuje do późna….A w weekend, no cóż w domu i ogrodzie, zawsze jest coś do zrobienia, do wykończenia, do zasadzenia…

Wykupiliśmy abonament Canal plus, ale korzystamy z niego tylko raz w tygodniu, gdy w niedziele wieczorem, Martin ogląda mecz. Wykupiliśmy abonament Netflix, i po obejrzeniu, dwóch odcinków „Tudor”, Lilianka ogląda pszczółkę Maje i My little pony (wyjątkowo durna bajka, ale nic na to nie poradzę) Stolik nocny, ugina się pod ciężarem zaległych książek, a ostatni tom Thorgala czeka już prawie dwa miesiące, abym raczyła go przeczytać. I wystarczy tylko jeden dzień, (tak jak wczoraj) gdzie pozwolę sobie na chwilę wytchnienia, relaksu i odpoczynku (wizyta u kosmetyczki, ale z depilacją, więc żadna radocha), aby sprawić sobie zaległości, z życiu domowym…. I aby kolejny dzień, był jeszcze bardziej zapchany…. 


Tak, więc pytanie, jak Wy to robicie, bo może ja po prostu nie ogarniam? A może, wydaje mi się, że jestem tym wszystkim przytłoczona, a tu jednak większość z nas, ma podobną sytuację…
Nie interpretujcie mnie źle, ja się nie użalam, ja się po prostu głęboko zastanawiam. Jak to robią te cudowne panie, ze szklanego ekranu, że na wszystko mają czas, bo tak naprawdę to tylko Bree Van de Kamp odbiło, a reszta jakoś się trzyma. Więc ciekawi mnie, czy ja również oszaleję, jak bohaterka „Gotowych na wszystko” czy najzwyczajniej w świecie, dam radę… A wy?

środa, 6 maja 2015

Jak poradzić sobie w Paryżu!

Sezon wiosna – lato 2015, Paryż uważa za otwarty, mimo iż jak na razie pogoda nam tu nie dopisuje. Jednak w stolicy pojawia się coraz więcej wszędobylskich turystów, którzy oczywiście, poruszają się metrem w godzinach szczytu, i bezczelnie zajmują stoliki w knajpkach, w porze lunchu. Czy wy też wybieracie się wkrótce do stolicy Francji? Jeśli tak, to pozwólcie, że podzielę się z Wami moimi wnioskami, dotyczącymi przebywania w mieście nad Sekwaną, i udzielę Wam, kilku wskazówek, aby Paryżanie, nie pożarli Was żywcem.

Ilustracja Kiraz

10 zasad, jak poradzić sobie w Paryżu

1 Ubierzcie się jak paryżanin, załóżcie obcisłe spodnie, skórzane kurtki, i okulary słoneczne. Na nogi Conversy, a do ręki iphone! Z turystycznej walizki, wyjmijcie kurtkę ortalionową, przeciwdeszczową, bluzę polarową, i adidasy. To dobre ciuchy, na wycieczkę po górach, a nie zwiedzanie stolicy!

2 Przybieżcie „paryski wyraz twarzy”, czyli zamiast być radosnym, i głupkowato szczerzącym zęby osobnikiem, miejcie naburmuszona i niezadowolona minę. Pod żadnym pozorem nie uśmiechajcie się do otaczających Was paryżan, bo zostanie to uznane za atak na ich osobę. Paryżanka, pomyśli że macie obsesje na jej punkcie, a paryżanin uzna Was za wariata.

3 Szybko, szybko i jeszcze szybciej. Musicie się spieszyć, zawsze i wszędzie. Pierwsi przepychajcie się do wyjścia, maszerując na ulicy wyprzedzajcie turystów, powoli włóczących nogami, i koniecznie biegnijcie na peron, aby złapać odjeżdżające metro, mimo iż następne będzie za niecałe 3 minuty, a Luwr otwarty jest do 20. Bądźcie ludźmi zajętymi i zabieganymi! Wam się śpieszy!

4 Jedzcie posiłki w wyznaczonych do tego porach. Przerwa na lunch to 12-14, i ani minuty później. A kolacja, zaczyna się najwcześniej, o 19, więc jeśli udacie się do lokalu o 18 z chęcią zamówienia krwistego (paryżanie jedzą prawie surowe mięso) steku, to wyjdziecie na głupca.

5 Nie palicie papierosów? To już Wasz problem, musicie się szybko nauczyć. Paryżanie kochają, „cigarette social», czyli towarzyskiego papierosa. Odkąd w życie weszła ustawa, o zakazie palenia w miejscach pracy, restauracjach, pubach itp, wejścia do tych wszystkich miejsc oblegane są przez osoby, uzależnione mniej lub bardziej od nikotyny. Wyjście na „fajkę” stało się nawet idealnym momentem na poderwanie paryżanki! Tak, więc do dzieła Panowie.

6 Przywieźliście ze sobą przewodnik po stolicy i mapę miasta? Natychmiast ją wyrzućcie do kosza. Prawdziwy paryżanin, nie jest na bakier z technologią. Mieszkańcy miasta, dumni posiadacze iphonów, maja aplikację na wszystko. Rozkład metra i autobusów, najbliższe stacje Velibów (rower miejski) aktualne wystawy w muzeach, i najnowsze filmy w kinach, nie stanowią dla nich sekretu.

7 Poruszajcie się po mieście metrem, na nogach, lub bardzo po parysku, Velibem. To tutejszy rower miejski, który paryżanie pokochali od pierwszego użycia, i nie potrafią się z nim rozstać. Możecie, być jeszcze bardziej trendy, i kupić składaną hulajnogę. Nic bardziej paryskiego, niż śmiganie po stolicy, na dwóch kołach.

8 Przy ładnej pogodzie, wybierzcie się na lunch do…. Parku! W piekarni, kupcie bagietkę z szynką, i skonsumujcie ją, siedząc na zielonej trawie. Po wyjściu z parku, Wasze byty będą ubrudzone kurzem z tysiąca małych kamyków, którymi wysypywane są alejki. Nie czyście ich, gdyż jest to również pewien znak, symbol, a nawet status społeczny. Popatrzcie, jestem paryżaninem, a mimo to mam czas na przerwę na świeżym powietrzu!

9 Nauczcie się mówić Dzień Dobry, Do widzenia i Przepraszam. Paryżanie, mimo iż opryskliwi, czasami niesympatyczni, to jednak w większości kulturalni ludzie. Rozmowa z ekspedientką w sklepie, nie zaczyna się od „Macie te buty w rozmiarze 39?”  tylko od Bonjour Madame!


10 I pamiętajcie, aby wszystkim wokół życzyć miłego dnia, miłego popołudnia, miłego wieczoru, a od piątku rano, już możecie mówić miłego weekendu, z wielkim uśmiechem na twarzy (jedyny moment, gdzie można się uśmiechać, i nie zostać uznanym za wariata) Paryżanie, przywiązują do tego wielką uwagę, i uwielbiają tego typu zwroty i kurtuazję. 

poniedziałek, 4 maja 2015

Wielki powrót!!!

Dobra, co ja się będę tłumaczyć, i tak mnie zlinczujecie, a niektóre z Was, już to zrobiły...

Przyznam się śmiało, i bez bicia, że bardzo zaniedbałam, opuściłam i brzydko mówiąc olałam, bloga i Was moi czytelnicy. I macie całkowite prawo, wyrazić swoje niezadowolenie, ale... po prostu musiałam, nie miałam innego wyjścia...



Przez ostatnie miesiące, bardzo ciężko pracowałam, po kilka godzin dziennie, kilkadziesiąt w tygodniu, w dzień i w nocy, co nie byłoby, absolutnie żadnym wysiłkiem ani ewenementem, w skali światowej, tylko, że oprócz tego, miałam uwieszoną na szyi/nodze/rękach, mała Ofelcię, która zachowuje się jak Bonobo, i  nie chce opuścić swojej mamy nawet na sekundę. A popołudniami Liliankę, wracającą z przedszkola, więc nie zawsze było różowo.

Gdy, moje niemal syzyfowe prace, prawie dobiegły końca, i nareszcie mogłam zająć się blogiem to :

- całkowicie rozłożyła mnie angina ropna, do tego stopnia, że musiałam, odwołać wyjazd do Polski, i nie było mnie na chrzcinach, u mojej malutkiej siostrzenicy
- następnie, nastąpił problem z internetem i kablówką, który sprowadził się do tego, że przez tydzień, byliśmy odcięci od świata! O zgrozo!!!
- później, cała rodzinka w komplecie, rozłożyła się z jelitówką!!!
- w ramach wypoczynku, którego bardzo potrzebowałam, Martin zabrał nas na 10 dni, na wakacje
- po powrocie, w ubiegłym tygodniu, Ofelcia, uderzyła mnie w oko, uszkodziła rogówkę, dostałam zakażenie i wylądowałam w szpitalu, wyglądając, jak potwor z jakiegoś kiepskiego horroru. Dopiero od trzech dni widzę troszkę lepiej, ale antybiotyki, kremy i maści, mam stosować przez jeszcze tydzień

No dobrze, gdy już skończyłam się użalać nad swoim losem, to teraz przejdę do konkretów.

Już niedługo, myślę, że może za dwa miesiące, ujrzycie na moim blogu, efekty mojej ciężkiej pracy, i wtedy na pewno mi wybaczycie. Odchylę tylko rąbek tajemnicy, i powiem, że jest to przedsięwzięcie polsko – francuskie.  

Tak więc, witam Was ponownie, i zapraszam do czytania mojego bloga, na którym już w tym tygodniu znajdziecie, mnóstwo nowych i ciekawych (mam nadzieję) postów!


Pozdrawiam Was gorąco!!!